sobota, 15 października 2016

Agata Reczek: Bluff XXI wieku – nacjonalizm wobec rasizmu

W wielu środkach masowego przekazu możemy spotkać się z utożsamianiem nacjonalizmu z rasizmem. Dla niektórych są to pojęcia, których można używać zamiennie. W świecie dzisiejszych wartości europejskich rasizm jest czymś szczególnie piętnowanym. Rzeczywiście podział ludzkości na rasy gorsze i lepsze determinowany kolorem skóry czy narodowością brzmi niezbyt logicznie. Ale czy to właśnie z takim rasizmem
dziś się walczy? Europa chciałaby uczyć się na błędach i nie dopuścić już nigdy do tragedii, na jaką pozwoliły sobie nazistowskie Niemcy. Bardzo słusznie, ale czy w odpowiedni sposób? I czy to jedynie totalitaryzm III Rzeszy jest skazą w historii Europy? Czy jeśli mówimy o lękach przed totalitaryzmem, komunizm nie powinien przerażać tak samo jak faszyzm i narodowy socjalizm? Czym jest rzekomy rasizm, o którym tak często dziś się mówi i jak ma się do niego polski nacjonalizm?

Zatrzymajmy się chwilę przy samej istocie rasizmu. Pojęcie rasizmu w Europie wykształciło się w XIX wieku. Jako pierwszy ludzkie rasy hierarchicznie podzielił Georges Cuvier. Był on pionierem wśród naukowców uznających ludność czarnoskórą za „najbardziej zdegradowaną z ludzkich ras”. Jednym z kolejnych doktrynerów rasizmu był Arthur de Gobineau. To on jako pierwszy postawił tezę wyższości rasy aryjskiej nad pozostałymi, tym samym dając fundament dla rozwoju pseudonaukowych nurtów, w oparciu o które powstała ideologia nazizmu. Nacjonalizm niemiecki przesiąkł hasłami czystości rasowej, wyższości rasy aryjskiej (tudzież nordyckiej) i pogardą dla ras pozostałych (szczególnie żydowskiej i słowiańskiej). Sam podział na rasy według teoretyków Niemiec nazistowskich był podziałem nieostrym, w którym ciężko znaleźć granicę między rasami oraz cechy jakie miałyby je od siebie odróżniać. Biologiczny rasizm przypisuje własnej rasie wyższość. Według doktryny rasizmu kolor skóry człowieka czy kształt jego czaszki nadaje mu predyspozycje do wrodzonej inteligencji bądź przeciwnie – czyni go mniej inteligentnym, słabszym stworzeniem. Poglądy ówczesnych genetyków i socjologów idealnie nadawały się do tego, by w narodowy socjalizm tchnąć ducha mistycyzmu. Rasistowskie teorie zabarwione dodatkowo pogańskimi mitami stworzyły z domniemanej rasy aryjskiej rasę panów. Rasizmowi więc dała początek bezbożna „oświeceniowa” nauka XIX wieku. Rasizm najczęściej kojarzy się z uznaniem wyższości rasy białej nad pozostałymi (szczególnie czarną), taki „stereotyp” wziął się z powyższych pseudonaukowych teorii, jak i nadaniu nierozłącznej syntezy nazizmowi z rasizmem. Ciężko mówić o ideologii nazistowskich Niemiec pomijając kwestie rasizmu, bowiem to właśnie on spowodował tragedię w Europie, której ogromu nie sposób określić żadnym istniejącym słowem. Uznanie dominacji jednej rasy nad inną, kierując się właśnie tym biologicznym, materialistycznym podziałem jest nad wyraz prymitywnym i godnym potępienia podziałem. Warto też zauważyć, że ten pogląd człowiekowi „rasy wyższej” pozwala osiąść na laurach i upajać się pychą – po co pracować nad sobą, kształcić się, stawać się coraz lepszym skoro już jest się „lepiej urodzonym”?

Co dziś rozumiemy przez rasizm? Dziś definiowanie rasizmu jeszcze bardziej niewyraźne. Oprócz prawdziwej definicji rasizmu, rozumianej w kategoriach szowinizmu i bezzasadnego poczucia wyższości, pod jeden sztandar z rasistami chce się upchać wszystkich tych, którzy chcą zachować kulturę i tradycję swoich narodów. O dziwo, ten podpunkt „definicji” dotyczy jedynie narodów należących do dawnej cywilizacji łacińskiej. Społeczności Unii Europejskiej i Ameryki wymarzyły sobie stworzenie społeczeństwa multikulturowego – jednego wielkiego domu dla wyznawców różnych religii i tych, którzy w ogóle jej nie uznają, różnych kolorów skóry, różnych kultur, języków, światopoglądów i różnych zapatrywań na ludzką płciowość i seksualność. Utopijne marzenia o tak barwnej i zawierającej w sobie tak wiele sprzeczności Europie same sobie stworzyły ten rasizm umieszczając w jednym miejscu społeczności o zupełnie obcych sobie poglądach i systemach wartości, co napędza wzajemną niechęć między nimi. Ciężko o syntezę między islamem, chrześcijaństwem i zwolennikami akceptacji homoseksualizmu w przestrzeni publicznej. Czym innym są mniejszości etniczne czy religijne na terenie danego państwa (w Polsce występowały zawsze), a czym innym jest mieszane społeczeństwo, gdzie jednocześnie kilka cywilizacji na raz chce rozwijać się, istnieć, tworzyć i budować na jednakowych prawach. Nie chcę się jednak rozwodzić nad mirażem tolerancyjnego społeczeństwa. Ważną kwestią w omawianym przeze mnie problemie jest odróżnienie prawdziwego rasizmu od zwykłego zdroworozsądkowego podejścia. Ktoś kto nie zgadza się na uczynienie z jego narodu „domu” dla wielu kultur i wyznań, nie od razu musi kipieć nienawiścią do czarnoskórych czy Azjatów.

Współcześnie pewne środowiska chcą nadać polskim nacjonalistom cechy nazistowskie. Wrzucają do jednego worka nazizm z nacjonalizmem chrześcijańskim, co jest niezwykle paradoksalnym zestawieniem. Wciąż są tacy, którzy utożsamiają nacjonalizm z nienawiścią, poczuciem wyższości, szowinizmem. Nie będę zaprzeczać istnieniom takich nacjonalizmów, są one jednak obce nacjonalizmowi polskiemu, reprezentowanemu przez czołowe organizacje narodowe takie jak Obóz Narodowo-Radykalny czy Młodzież Wszechpolska. Skupię się jednak na narodowym radykalizmie, uznając go za dominującą ideę wśród polskich nacjonalistów. Narodowym radykałom usilnie przypina się wciąż łatkę rasistów, nazistów, faszystów. W całym tym szturmie oskarżeń wobec nacjonalistów wszystkie te pojęcia tracą swe prawdziwe znaczenia. Pierwszym tym, co sprawia, że narodowy radykalizm nie jest oparty o doktrynę rasistowską, jest jego chrześcijański charakter. Pogląd na naród, jaki wytworzyli przedwojenni radykałowie i jaki jest kontynuowany do dziś, nie opiera się na materialistycznych poglądach na tożsamość narodową i biologiczny podział na rasy. Przynależność do narodu nie jest ściśle powiązana z przynależnością do rasy. Narodowość nie ma ścisłego związku z pochodzeniem, lecz z poczuciem przynależności i miłości do narodu. „Ruch narodowo-radykalny odrzuca teorie rasy, jako opartej na przesłankach materialnych, a więc niezgodnych ze spirytualistyczną koncepcją narodu i religii katolickiej. Za członka narodu uważany jest ten, kto przyznaje się do swojej narodowości, kto stwierdza, że między nim a resztą narodu istnieje silny nierozerwalny związek duchowy i kogo większość członków narodu bez zastrzeżeń przyjmuje do swego grona.” Czytamy w nr 4 „Nowego Ładu” (miesięcznika związanego z ONR ABC) z 1938 roku. Ciężko bowiem o integralność biologicznego rasizmu z etyką katolicką, która jest fundamentem idei narodowo-radykalnej. Dziś, gdy Europa boryka się z problemem rozrostu obcych cywilizacji w obrębie jej granic, nasilają się nastroje wzajemnej niechęci. Mamy do czynienia z problemem braku zrozumienia ze strony różnych kultur. Współczesne ruchy narodowe sprzeciwiają się nadmiernej migracji i mieszaniu się cywilizacji nie ze względu na pobudki rasowe, a bariery kulturowe i etyczne. Każdy kto zwie się mianem katolika zdaje sobie sprawę, że każdy człowiek dostał życie od Boga. Niezależnie od tego czy jest czarny, żółty, jest Żydem czy muzułmaninem. O ile sprzeciw dla czynienia z Europy domu dla wszystkich narodów i wyznań jest uzasadniony, o tyle nienawiść rasowa jest czymś sprzecznym z chrześcijańskim nacjonalizmem. Ten, kto przeciwstawia się etyce katolickiej, nie może nazywać się narodowym radykałem. Supremacja danej rasy nad innymi jest nielogicznym i pseudonaukowym mitem. Możemy jednak do siebie porównywać cywilizacje, dając prymat jednej nad drugą i oceniać ich pierwiastek twórczy.

kierunki.info.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz